To była blondynka
Ten kolor włosów tak zwą
Sprawiła że miałem
Wakacje koloru blond.
Popołudniową godziną
spotkałem po prostu ją
Dziewczynę z bursztynu
Na wydmach koloru blond.
A potem słońce plaża
A czas obok sobie biegł
I zamiast kalendarza
Co noc jej przybywał pieg,
Jeden pieg.
Tych piegów było trzydzieści
A może trzydzieści dwa
W tym czasie się mieści
Blondynka, plaża i ja.
To staje się prawdziwe
kiedy pozostaje w nas
Jej płowo-złotą grzywę
co noc wichrzy ciepły wiatr
W moich snach.
W popołudniową godzinę
Po prostu spotkałem ją.
A teraz wspominam
Wakacje koloru blond.
Jonasz Kofta